Autor: Neramide Stern | Gatunek | Klasyfikacja | Recenzja | Aktualizacje |
Więcej od tego użytkownika | Horror | W-13 | Zobacz dyskusję | Zobacz historię |
Fabuła[]
Rex umówił się z Circe w barze. Spotkanie wydawało się nie zobowiązujące na pierwszy rzut oka, ale oboje wiedzieli, że może dojść do czegoś więcej. Dziewczyna cieszyła z nadchodzącego spotkania, za to chłopak wolałby otrzymać najgorszą karę na jaką było Szóstego stać, byle by tylko do niczego nie doszło. Zwykle to panny wstydziły się tego typu sytuacji, dlatego Rex czuł jak krew odpływa mu z policzków. Jedyne o czym marzył, to zniknąć i powrócić dopiero, gdy będzie już po wszystkim. Ta... Gdyby to było takie proste...
Krążył po pokoju jak ostatni głupiec, próbując podjąć ostateczną decyzję. Stale poprawiał włosy, po czym tworzył nieestetyczny nieład na głowie. Zdążył w ciągu pół godziny opróżnić całą szafę. Nie, żeby posiadał dużo ciuchów. Po prostu wyciągnął wszystko co tylko się dało. Kiedy już stworzył w pokoju jeden wielki bajzel, poprzebierał odzież jaką dysponował, by za chwilę uznać, iż nie ma niczego odpowiedniego. Wcale nie poprawiło mu to humoru, wręcz przeciwnie. Cały dygotał z nerwów. Z rozmyślań wyrwał go dzwonek telefonu, który jak na złość znalazł się pod rzeczami. Histerycznie rozrzucał na boki ubrania w poszukiwaniu zguby. Gdy udało mi się zlokalizować źródło dźwięku, podążył w tamtym kierunku. Nagle jego ciało nieoczekiwanie poleciało do przodu. Lewą nogą zahaczył o zepsuty przedłużacz. Upadek był nieunikniony. Uderzenie dostarczyło mu nowego bólu. Przez ułamek sekundy zapomniał o dylematach dzisiejszego dnia. Wibracje urządzenia przywróciły chłopakowi trzeźwość umysłu. Chwycił je i nacisnął zieloną słuchawkę.
– Nie zapomniałeś dzisiaj o czymś? – poważny ton dziewczyny świadczył o tym, że czeka go trudna rozmowa do pokonania. Nie potrafił zrozumieć dlaczego najgorsze rzeczy przytrafiają się właśnie jemu.
– O czym miałbym zapomnieć? – spytał zdezorientowany, czekając na lawinę wyzwisk. Circe nie zawsze traktowała go sprawiedliwie, dlatego coraz częściej myślał o powrocie do życia kawalera.
– Dobrze wiesz o czym. – odpowiedziała prawie warcząc na niego. Straciła cierpliwość już dawno temu.
– Miało być o dwudziestej. Pomyliłem się? – z niepewnością w głosie zadał to jakże trudne pytanie.
– Nie. Sprawdzam czy pamiętasz. – przyznała uspokojona. Uznała, że miała prawo go sprawdzić, zapytać. W końcu Rex nie należał do najbardziej zorganizowanych.
– Prędzej Szósty mnie uziemi niż zapomnę. – stwierdził i dobrze wiedział, że taki rodzaj wypadków jest bardzo możliwy oraz łatwy do zainicjowania.
– Uważaj, bo wykraczesz. – upomniała Rexa, przypominając mu, iż taka okoliczność nie wchodzi w rachubę.
– Trudno... – przyznał zrezygnowany, spoczywając na białym fotelu.
– Trudno? – uniesiony głos zadziałał na młodego agenta niczym zimny prysznic, wywołując silny ból głowy. Nie powinien mówić tego na głos, wiedząc ile to dla niej znaczy.
– Nie. Po prostu jestem w kiepskim nastroju. – zaczął się tłumaczyć, jąkając się.
– To lepiej go odzyskaj. Mam ci przypomnieć ile razy mnie wystawiłeś? – słowa naszpikowane gniewem oraz irytacją przedarły się przez słuchawkę telefonu. Nie zamierzał wypowiadać się na ten temat.
– Za chwilę telefon mi się rozładuje. Na razie – skłamał, po czym się rozłączył. Odetchnął z ulgą, jednak stracił ochotę na randkę. Nie zapomniał o szczegółach, lecz nadal nie wiedział czy tego naprawdę chcę. Circe posiadała pewne zalety, ale to mogła być każda, a niekoniecznie ona. Nie czuł się częścią jej i nie zawsze potrzebował towarzystwa. Nie rozumiał, dlaczego nie może tego zaakceptować. Przecież to nie zdrada.
Wstał z kanapy, a następnie podszedł do lustra, by przyjrzeć się swojemu odbiciu. Nie prezentował się najlepiej z potarganymi włosami, podkrążonymi oczami oraz ciuchami nadającymi się prędzej na ścierkę do podłogi niż do wyjścia. Jednakże nie zamierzał z tego powodu rozpaczać, ponieważ doskonale wiedział, że nic tym nie wskóra. Westchnął, po czym skierował się w kierunku wyjścia, kopiąc wszystko w swoim zasięgu. Wyszedł zostawiając bałagan za sobą.
Wszystkie negatywne emocje pozostały w nim, umacniając się. Szedł białym korytarzem, starając się zbytnio nie rzucać w oczy, lecz niespecjalnie mu to wychodziło. Za bardzo go tam znali, po za tym nie nosił munduru tak jak pozostali i nie trudno było go rozpoznać z daleka z powodu krótkiej czerwonej kurtki. Sięgała mu ledwo do pasa, mimo to nie posiadał innej. Wstydził się tego mocno, ale z czasem pogodził się z tym. Doskonale wiedział, iż mu się przyglądają, nie krępując się go obrażać nawet wtedy, kiedy znajdował się w pobliżu. Starał się udawać, że kpiny agentów nie robią na nim żadnego wrażenia, jednakże cierpiał, a obelgi i śmiechy miały mu towarzyszyć już zawsze.
Objął się ramionami w celu uzyskania chociaż odrobiny ciepła, stąpając w kierunku zamierzonego celu. Do windy został niewielki kawałek i na szczęście nikt nie zamierzał w tym momencie z niej skorzystać. Przyśpieszył kroku zupełnie jakby coś złego mogło go zatrzymać. Nerwowo doskoczył do panelu, po czym wcisnął przycisk z odwróconym trójkątem, bijącym białym światłem . Po chwili drzwi się uchyliły, a nastolatek z impetem wszedł do środka. Stanął na środku nieświadomy niczego. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że ma towarzystwo. Obrócił się, po czym gwałtownie odsunął się możliwie jak najdalej. Dziewczyna z drugiego końca windy nawet nie drgnęła za to nie krępowała się na niego spoglądać kątem oka. Miała na sobie czarny mundurek, a w dłoni trzymała mocno zniszczoną lalkę owiniętą białym materiałem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie znajdowała się w Providence. Mieszkał tam od 5 lat i jeszcze nigdy nie spotkał tam cywila. W końcu to tajna baza wojskowa. Takie rzeczy nie mają tam miejsca.
Spojrzał w jej kierunku, przetarł oczy, następnie znowu spojrzał. Tak na wszelki wypadek. Dziewczyna nie zniknęła jednak z pola widzenia. Stała w bezruchu, cierpliwie czekając aż winda dojedzie do wybranego piętra. Zaczął się zastanawiać jak zapytać towarzyszkę o powód przybycia do Providence. Zanim jednak otworzył usta, by wydobyć z siebie choćby słowo, drzwi otworzyły się. Nastolatka wolnym krokiem wyszła na zewnątrz. Skierowała się do ciemnego korytarza nie obracając się za siebie. Chłopak wyjrzał za nią i patrzył jak znika w ciemnościach.
– Jak masz na imię?
Głos odbił się echem po piętrze, po czym nastała głucha cisza. Czas zdawał się stać w miejscu. Dziewczyna zatrzymała się.
– Marisza – odpowiedziała cicho.
Tym samym tempem odeszła. Zanim wrócił do windy spojrzał na tablice i wszystko było jasne.