Autor: Neramide Stern | Gatunek | Klasyfikacja | Recenzja | Aktualizacje |
Więcej od tego użytkownika | Horror | W-13 | Zobacz dyskusję | Zobacz historię |
Fabuła[]
Tego dnia pogoda była idealna pod każdym względem. Promienie słońca oraz chłodny powiew wiatru tworzyły zgrany duet, ku uciesze młodzieży wciąż uwięzionej za murami rosyjskiego liceum, która wiercąc się, zniecierpliwiona wyczekiwała ostatniego dzwonka. Na największy niedosyt cierpiały osoby siedzące na środku sali, do których delikatna bryza docierała w niewielkim stopniu.
Uczniowie niechętnie przepisywali polecenia z tablicy, zerkając co chwilę na wskazówki zegara. Nikt o tej porze nie chciał myśleć o nauce. Wyczulony na dźwięki nauczyciel, próbował zapanować nad niesforną młodzieżą, która przekazywała miedzy sobą swoje żale szeptem. Stare, drewniane okiennice zaczęły skrzypieć pod wpływem powietrza. Profesor przyglądał się podopiecznym bardzo uważnie. Na jego twarzy malował się smutek. Nikt nie wiedział dlaczego. Nikogo to nie obchodziło. Jedyne co się dla nich liczyło, to wolność, swoboda i odpoczynek. Wszyscy cieszyli się z pięknego dnia, ale nie ona.
Blondwłosa piękność zajmowała ostatnią ławkę, umieszczoną tuż przy oknie. Nerwowo tworzyła nowe linie na kartce, które z czasem przekształciły się w postać. Z pozoru wyglądała niewinnie. Drobna, łagodna... Często spokojna. Jednak gdy sprawy nabierały tempa, potrafiła wziąć się w garść i wyjść z każdej opresji zwycięsko.
Dlatego też Matt pokochał właśnie ją. Tworzyli zgraną parę. On miał duże powodzenie, ona wyjątkowy urok osobisty. Żyć nie umierać. Wszystko jednak ma swój początek i koniec, a ten miał dopiero nadejść.
Spotkania stawały się coraz krótsze i rzadsze. Przestała mówić mu o wszystkim. Miała własne plany, a chłopak stał się dla niej ciężarem. Kłamstwo wydawało się jedynym bezpiecznym wyjściem.
Nie patrzyła na nikogo. Bała się tego, co mogłaby ujrzeć. Starała się skupić na wykonywanej czynności. Nagle wszystkie głosy umilkły. Wzrok wszystkich zebranych osób skupił się profesorze. Zwykle na jego twarzy gościła radość, jednak ta została zastąpiona przez słone łzy, płynące po jego ciepłych policzkach. Ciemne oczy ukazywały niewyobrażalny ból, z którym toczył zaciętą walkę.
– Dzisiaj widzimy się po raz ostatni. Praca z wami była przyjemnością, lecz kiedyś trzeba odejść. Przepraszam, że zostawiam was przed końcem roku szkolnego, ale traficie w dobre ręce – zakomunikował łamliwym głosem, następnie wsunął dłonie do mocno używanej sportowej torby leżącej na biurku. Wszystkim wydawało się, że czegoś szuka. – Przepraszam was za to, co za chwilę się stanie. – dodał, po chwili wyjął długi ostry nóż kuchenny. Przez chwilę nie dowierzali temu, co zobaczyli. Potem w ich oczach pojawiło się przerażenie.
Co on wyprawia, do diabła? – przeszło im przez myśl.
Trzydziestotrzyletni latynos z wąsem, który jeszcze tydzień temu zarażał wszystkich optymizmem i zachęcał uczniów do nauki angielskiego, właśnie chciał odebrać sobie życie. Gwałtownym ruchem przeciął dwukrotnie powietrze, po chwili ostrze zagłębiło się w jego szyi. Krew trysnęła z jego ust, opryskując osoby z pierwszych rzędów. Mężczyzna oparł się o tablicę i wbił nóż aż po rękojeść, po czym wysunął go. Szkarłatna ciecz lała się strumieniami. Osunął się na ziemię.
Z początku nikt nie odezwał się ani słowem. Siedzieli tylko i patrzyli. Aleksandra zaczęła przeraźliwie krzyczeć, energicznie ruszając głową na boki. Poruszona tym młodzież wybiegła z klasy, nie oglądając się za siebie.